środa, 20 września 2017

Pierwszy spacer

Postanowiliśmy pojechać po naszą najstarszą córkę razem z bliźniakami, by miała niespodziankę. Dobrze, że był Kamil bo podejrzewam, że sama bym sobie rady nie dała. Jest tyle rzeczy do ogarnięcia, że nie wiadomo za co i za kogo brać się najpierw. Dwie pary rąk są niezastąpione w opiece nad dwójką dzieci. Nakarmić, odbić, przebrać, ubrać, zapakować itd.
Zauważyłam to już nie pierwszy raz, że maluchami dużo lepiej się zajmować we dwójkę. Bo jak jestem sama i jedno karmię to drugie też chce. A jak karmię razem to potem jedne musi czekać na odbicie i płacze, bo mu niezbyt wygodnie..jedno przebieram a drugie też do przebrania ..
Dobrze, że mam dobrego męża, którego pomoc jest niezastąpiona :)





 

 


 




 


 




 


 
 
 


środa, 13 września 2017

Jak sobie radzę?

Gdziekolwiek się nie ruszę wciąż słyszę to samo pytanie: jak sobie radzę z bliźniakami? Zaczyna mnie trochę już wkurzać to pytanie. Rozumiem jeszcze że pada z ust rodziny i bliskich, ale kiedy pyta o to sprzedawczyni w sklepie to już przegięcie ;)
Otóż radzę sobie całkiem nieźle:) Większość czasu zajmują sprawy związane z karmieniem, ale w sumie tego się spodziewałam. Myślę, że jestem dużo spokojniejsza niż przy pierwszym dziecku i wiem, że czas Mlecznej Krainy nie trwa wiecznie. Teraz jest ten czas i jemu jest wszystko podporządkowane. Karmię bowiem piersią a raczej piersiami, bo karmię dwoje dzieci na raz. Lilianka jest bardzo współpracująca ale Mały Książę trochę zawsze się obija i zanim chwyci co trzeba i jak trzeba potrafi minąć nawet 10 min. Potem dokarmienie, odbicie i odciąganie laktatorem, by pobudzić laktację na tyle, by starczyło dla dwójki. Pracy przy tym sporo, ale najważniejsze, że moje wcześniaczki dostają moje mleko.
Piszę o sobie, a warto dodać jaką wielką pomocą jest Kamil. Zwłaszcza nocami jego para rąk jest niezastąpiona. I zajęci opieką nad trójką dzieci nawet nie mamy kiedy się kłócić, a i siły warto oszczędzać na inne rzeczy. Kamil jest mega pomocny, kochany i wspierający.
Zuzia narazie jest trochę przez nas odsunięta od maluchów, bo podziębiona jest nadal i nie chcemy by dzieciaki coś od niej podłapały. Przykro jej jest bo chciałaby się nimi nacieszyć, a ciągle słyszy: "nie za blisko"...Staramy się też sporo z nią rozmawiać, grać i bawić się, ale czasami to trudno pogodzić całą trójkę, zwłaszcza, gdy wszyscy chcą czegoś  w tym samym momencie.
 









niedziela, 10 września 2017

jesteśmy w komplecie :)

Nie wiem od czego zacząć..może od początku. niecałe 3 tyg. temu musiałam udać się do szpitala na obserwacje, gdyż w szybki tempie skracała się szyjka. W szpitalu leżałam na patologii ciąży...znowu sobie uświadomiłam jak wiele nieszczęść jest tuż obok nas...
po kilku dniach zaczęłam dostawać skurczy, raz mocniejszych raz słabszych...

Powiedzieli że postarają się jak najdłużej mnie przetrzymać. Ale potem wszystko zaczęło się dzieać dość szybko. Na kontrolnym usg docent przeraził się moim napiętym brzuchem i powiedział: "długo macica nie wytrzyma". Dodatkowo okazało się, że moje wyniki zaczęły spadać. Dostawałam kroplówki by choroba się nie rozprzestrzeniła. No i na następny dzień informacja : "w czwartek robimy cięcie". Przerażona napisałam do swojego lekarza, który chwilę później pojawił się u mnie i wytłumaczył, że konieczne jest cięcie, ze względu na możliwość pęknięcia wcześniejszego szwu po cesarce.
Operował mnie mój lekarz, bardzo się bałam i zupełnie inaczej niż przy Zuzi czułam co robią, mimo że bólu nie czułam. Pierwsza pojawiła się dziewczynka :)
Mały był tak wysoko i na dodatek poprzecznie ustawiony, że ciężko było go wyjąć.
Płakałam ze szczęścia.....
Malutka urodziła się o 12:50 ważyła 2600 i 49 cm, a Mały Książe o 12:53 ważył 2400 i 48 cm










Następne dni w szpitalu powoli dochodziłam do siebie i uczyłam się na nowo bycia mamą. Rewelacyjna byłą pomoc położnej laktacyjnej. Dzięki niej wierzę, że może uda się wykarmić dwójkę dzieci na mleku z piersi.





 






  






Mieliśmy wyjść w środę, ale na usg okazało się że Malutka ma torbiel i wymagano konsultacji chirurgicznej. To był bardzo ciężki dzień. Widziałam wszystko w ciemnych barwach..Nigdy się tak nie martwiłam jak wtedy...
W czwartek okazało się, po konsultacji chirurgicznej, że torbiel jest do obserwacji. Kontrola za miesiąc. Proszę Boga, by torbiel się wchłonęła, by Malutkiej nic nie było.
Wieczorem byliśmy już w domu. Nareszcie!!!
 





A następnego dnia moja starsza córka miała 6 urodzinki. Był tort, prezent i zmęczenie hehe przy trójce dzieci to jest niezły zapierdziel ....