W niedzielę wybraliśmy się na pierwszą dalszą wyprawę z Maluchami. Pojechaliśmy razem z rodzinką Reni na Kolorowe Jeziorka. W jedną stronę podróż była znośna bo Maluchy większość spały. Już na początku drogi Lili beczała i nie wiadomo o co jej chodziło. Ale dostała cyca i się uspokoiła więc ruszyliśmy dalej. Dźwiganie ponad 9 kilko nawet w nosidełku jest cieżkie!!! Zwłaszcza jak idzie się pod górkę. Potem rozsiedliśmy się na trawie i wszyscy byliśmy zadowoleni. Maluchy bo sobie baraszkowały, dzieci starsze bo mogły pobiegać a my najstarsi bo mogliśmy odpocząć. Niestety na ostatnie jeziorko nie daliśmy rady wejść i poczekaliśmy na resztę ekipy na dole. Podróż powrotna za to byłą koszmarem. Lili beczała ponad 40 minut i nic jej nie uspokajało. Masakra. Liczyliśmy że zmęczone padną i prześpią całą drogę a tu niespodzianka. Na koniec zasnęła a Leoś zaczął mieć pozytywną bazę :) Stwierdziliśmy z Kamilem że to nasza pierwsza i ostatnia wycieczka hehe Z bliźniakami to jest wyzwanie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz