Pojechaliśmy
najpierw na plażę Gerakas, gdzie składają jaja żółwie Caretta
Caretta. Myślałam, że piaszczysta plaże będzie super dla dzieci,
ale niestety Maluchy były zainteresowane zjadaniem piachu a nie
zabawą. Starsza była zachwycona, ale Maluchy szybko się znudziły
i było im za gorąca. Na plaży nie ma cienia, więc ciężko się
schować przed słońcem. Byliśmy tak zmęczeni ich przewijaniem i
przebieraniem, że plany udania się na inne plaże spełzły na
niczym.
Jeśli
chodzi o żółwie to na plaży nie spotkaliśmy ich, jedynie miejsce
składania jaj. Ale dowiedzieliśmy się w
naszym hotelu, że każdego dnia między 7 a 8 rano w porcie, na
małej łódce jest kapitan, który karmi żółwie. I że można tam
pójść zobaczyć. Zaciekawieni wybraliśmy się sprawdzić czy tak
jest faktycznie. Rano zebrałyśmy się ze starszą i powędrowałyśmy
do portu. Rzeczywiście na łódce był mężczyzna, który karmił
żółwie :) Olbrzymiego żółwia!!! I jeszcze jednego małego :)
Można było nawet wejść na łajbę i dotknąć je, bo w momencie
gdy chwytały pokarm Pan podciągał je do góry.
Drugi raz Starsza poszła ostatniego dnia naszego pobytu z mężem i tym razem mogła sama karmić żółwia. tz. Dawać na lince posiłek do wody, gdzie żółw szybko go pochłaniał.
Pan opowiadał, że od 27 lat tak karmi żółwie, które codziennie przypływają do portu i czekają na niego.
To nie jedyna nasze spotkanie z żółwiami. Byliśmy na rejsie statkiem 3 w 1, a mianowicie wyspa żółwi, Groty Keri oraz poszukiwanie żółwi.Drugi raz Starsza poszła ostatniego dnia naszego pobytu z mężem i tym razem mogła sama karmić żółwia. tz. Dawać na lince posiłek do wody, gdzie żółw szybko go pochłaniał.
Pan opowiadał, że od 27 lat tak karmi żółwie, które codziennie przypływają do portu i czekają na niego.
Pierwsza
godzina to poszukiwanie żółwi. Kapitan wypatrzył żółwie i
staliśmy tak dobre kilkanaście minut czekając na ich wynurzanie
się. Żółwie są piękne, olbrzymie, dostojne i bardzo się
cieszyłam mogąc zobaczyć je w naturalnym środowisku.
Staliśmy
dość długo więc każdy miała możliwość zobaczenia żółwi,
zrobienia zdjęcia czy nakręcenia filmiku. Potem, ruszyliśmy dalej,
do grot Keri. Tutaj trudno mi opisać wrażenie, bo zajęta byłam
maluchami, którym niezbyt podobało się na statku. Były marudne i
koncertowały naszą uwagę. Statek zatrzymał się, by można było
popływać obok jaskiń. Starsza uparła się, że chce w morzu
popływać, bo po to płynęła statkiem. Sama bała się, więc
poszedł z nią mąż, a ja zostałam z maluchami na pokładzie.
Postój był bardzo krótki i znowu płynęliśmy dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz