Dzień zaczął się nie po mojej myśli. Wyjechałyśmy szybko z domu by się nie spóźnić do pracy, ale po drodze otworzyłam okno by zeszła z niego rosa i już nie mogłam zamknąć go z powrotem. Próbowałam, ale szyba nie chciała za nic iść do góry. Z tyłu siedziała Zuzia i bałam się by do reszty się nie rozłożyła. Przesadziłam ją na przedni fotel, włączyłam dmuchawę z ogrzewaniem, przykryłam swetrem i jechałyśmy 40 na godzinę by nie zawiało nas. Więc zamiast być na czas to się spóźniła!!!
Po południu postanowiliśmy jechać do Castoramy na zakupy niezbędnych rzeczy. Niestety w drodze popsuł nam się drugi samochód - w tym przypadku to poważniejsza sprawa - prawdopodobnie sprzęgło siadło.
Stanęliśmy na poboczu,ale do nikogo nie można było się dodzwonić. Wszyscy byli poza zasięgiem. To się nazywa złośliwość rzeczy martwych. W końcu poszłam do gospodarzy i pożyczyłam rower, a Kamil pojechał nim do domku po pomoc. W tym czasie udało mi się dodzwonić do taty, który przyjechał nas holować do warsztatu. Próbowałam dodzwonić się do męża by zawrócić go z drogi, ale nie odbierał. Ale nerwy miałam !!! A u kuzyna dowiedziałam się, że trzeba trzymać kciuki by sprzęgło nie było z dwumasą ( czy jakoś tak to się nazywa) bo wtedy koszt straszne!Jak ja nienawidzę nieprzewidzianych sytuacji i wydatków!!!
Z dobrych informacji to zaczęli robić ogrodzenie i fajnie wychodzi i sprawnie.
Dla poprawy humoru zamieszczam moją radosną córeczkę, która wczoraj cały dzień się śmiała i wygłupiała. Choć zaczęło się od poważnego czytania bajeczki, która całkowicie Zuzię rozśmieszył. Dodam że zdjęcia nie są ustawiane, a mała nie pozuje - to wyczucie chwili hehe...
CUDOWNE Zdjęcia !!!!!! Te uśmiechy i spojrzenia !! Sama radość :)
OdpowiedzUsuńTo prawda cudowne zdjęcia i cudowne Księżniczki!Bardzo przyjemnie czyta sie Twoje relacje i ogląda zdjęcia.Pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuń