13.09
W nocy obudziła mnie gigantyczna burza i ulewa. Przejechaliśmy 1600 kilometrów by przywitała nas burza! Masakra.
Po leniwym poranku wybraliśmy się zobaczyć miejscowość Frejus. Leży ok. 7 kilometrów od naszego campingu.
Frejus to małe miasteczko, z uroczymi kamiennicami i zachowanymi w szczątkowych ilościach ruinami. Duże wrażenie zrobiła katedra baptystów, zaskoczyłą mnie swoim minimalizmem i prostotą wnętrza. Zera przepychu tylko człowiek i Bóg...
Potem błądzilisy po małych uliczkach szukając amfiteatru rzymskiego. Niestety po raz kolejny okazało się, że oznakowania francuskie są dość nietypowe i ubogie. Trafić jest trudno. Powrót do auta też okazał się nie lada wyzwaniem, gdyż pogubiliśmy drogi, spotkał nas deszcz i nie mogliśmy trafić na miejsce.
Pierwsze spostrzeżenia dotyczące francuzó- są bardzo kiepskimi kieorwcami! Jeżdżą zdecydowanie gorzej niż Włosi. Rozwalił mnie samochód zaparkowany na skrzyżówaniu, którego właściciel siedział w kawiarni i pił kawę. Lub zatrzymanie auta na śodku ruchliwej ulicy, po to by ktoś z niego wysiadł.
Francuzom się nigdzie nie śpieszy. Mimo, zę kolejka długa to Pani sprzedawczyni ma czas by uciś sobie drzemkę z klientami...Luz totalny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz