Pierwszym punktem była plażą Balos. Droga ciężka, bo szutrowa. Myślałam, że będzie łatwiej, a jednak się myliłam. Jechaliśy ponad 7 kilometrów szutrową drogą z dziurami,m kamieniami, kozami, wzniesieniami i przepaściami około 15 km/h, w porywach do 20km/h.
Ule są nawet w najtrudniej dostępnych miejscach |
Kozy na środku drogi |
Bałam się by nie uszkodzić auta, bo ubezpieczenie nie obejmuje dróg szutrowych i pan z wypożyczalni mówił by tam nie jechać. Ale jak ktoś mi mówi, że nie wolno to jeszcze bardziej wiedziałam, że tu pojedziemy! Całą drogę wyglądałam czy już zbliżamy się do parkingu. Kiedy wyszliśmy okazało się, że jeszcze 2 kilometry trzeba iść na piechotę, by dojść do plaży. Droga górska, kamienista a ja maszerowałam w japonkach!
Po jakimś czasie zaczął się wyłaniać nieziemski widok! Zakochałam się w tym miejscu! Aż trudno uwierzyć, że to Europa, a nie Karaiby. Te kolory....
Warto było się pomęczyć, bo widok z góry wynagradza wszystko.
Na plaży poleżeliśmy, pokąpaliśmy się. Zuzia też chciała wchodzić i się zanurzać. niestety tak jej się spodobało, że nie chciała wyjść.
Na koniec trzeba było wrócić na parking - a droga pod górę zdecydowanie bardziej męcząca. Ledwo doszłam i ciągle wypatrywałam parkingu.
Następnie drogą szutrową z powrotem i kolejny punkt wyprawy - plażą Falasarna. Fajny piaseczek, śliczne kolorki wody, a za skałą... podstarzali naturyści.
Ostatni punkt dnia - Chania. Urocza miejscowość z malowniczymi uliczkami.
Oczywiście pochodziłabym tam zdecydowanie dłużej, ale pozostali uczestnicy wyprawy (Kamil i Zuzia) mieli już dość. Zatrzymaliśmy się w greckiej tawernie na pyszne jedzonko i odpoczywaliśmy.
Wieczorem Zuzia zaczepiała wszystkich w hotelu i robiła maślane oczka, że niby aniołkiem jest! Ale jak coś było nie po jej myśli to od razu ryk! Ma się charakterek!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz