Droga kręci się wśród gór, które są duże, łyse i kamieniste. Prawie nie ma na nich roślinności.
Hora Sfaktion to malutka miejscowość z jeszcze mniejszą plażą. Przytulna i ma swój klimacik.
Droga do mostu miała być, według opinii czytanych w internecie, bardzo ciężka i trudna do pokonania. Jakże byłam rozczarowana, bo wcale nie była zła. Jechałam w swoim życiu trudniejszymi trasami. Za to widoki były piękne. Na środku drogi oczywiście spotkaliśmy ...kozy. Szły sobie i leżały i gdzieś miały jeżdżące samochody.
Most wiszący rewelacja. Serduszko mocniej bije, kiedy przejeżdża się po drewnianych belkach nad przepaścią. Widoki piękne, wysokość przerażająca, w tle olbrzymie góry białe. Na zdjęciach nie widać tych przestrzeni, ale na żywo jest genialnie.
Potem wstąpiliśmy obejrzeć zamek Frangokastello, ale nie był jakoś interesujący. Ot po prostu zamek na brzegu morza i nic więcej. Pamiętając zamki, jakie były na Rodos ten nie zrobił wrażenia.
Jechaliśmy dalej dość wąską drogą wśród wiosek kreteńskich zapomnianych przez turystów, gdzie czas jakby się zatrzymał.
Trochę byłam rozczarowana, bo inaczej to sobie wyobrażałam.
Dojechaliśmy w końcu do klasztoru Moni Preveli. A tu niespodzianka- klasztor zamknęli 5 minut wcześniej!!!
Pojechaliśmy więc na plażę palmową. Z parkingu szło się w dół drogą z malowniczymi widokami. Wiało straszliwie, miałam problem z utrzymaniem aparatu.
Na dole poszliśmy się przejść lasem palmowym. Fajna sprawa - czułam się jak w oazie w Afryce. Dookoła łyse góry, a w środku rzeka z palmami. Kto by pomyślał, że to Grecja.
Powrót na parking był meczący, bo pod górkę i wiało coraz mocniej.
Mieliśmy dobry czas, wiec zdecydowaliśmy się zwiedzić Rethymno. Miasteczko prześliczne, mega romantyczne ze swoimi maleńkimi uliczkami, gdzie każda ładniejsza od poprzedniej.
Posiedzieliśmy w tawernie przy placyku z kościółkiem i zjedliśmy pyszne greckie specjały :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz